wtorek, 22 października 2019

MIZUNO 1/2 MARATHON (TCS AMSTERDAM MARATON) - 20.10.2019


Mizuno Half Maraton – Piękny Amsterdam!
Co roku nadchodzi taki dzień, kiedy na ulicach stolicy Holandii aż roi się od Biegaczy.
Ponad 40000 startujących bierze udział  w maratonie, półmaratonie oraz biegach towarzyszących na 5 i 8 kilometrów.
Amsterdam zapisał się w moich biegowych wspomnieniach tak jak żaden wcześniejszy półmaraton.
Raz, że to mój pierwszy zagraniczny półmaraton. Dwa, że przebiegłam go tak jak chciałbym biegać na zawodach zawsze…
Z uśmiechem na twarzy w towarzystwie bliskich mi osób <3
Do Holandii wybrałam się razem z moją przyjaciółką Karolcią, przyleciałyśmy parę dni wcześniej, ponieważ mam tu swoich bliskich znajomych, którzy przygarnęli nas na kilka dni. Miałyśmy sporo czasu na zwiedzanie pięknej Holandii w której się zakocham. W sobotę wybrałyśmy się na zwiedzanie Amsterdamu  i odwiedziliśmy biuro zawodów gdzie odebrałyśmy pakiety startowe. Była też chwila aby pochodzić po expo. Tam wyróżniało się zdecydowanie stoisko głównego sponsora półmaratonu czyli Mizuno. Po całym dniu wrażeń wróciłyśmy do domu….z niecierpliwością czekając na dzień startu. 
Początek i meta: jakżeby inaczej, na Stadionie Olimpijskim, W swojej strefie startowej pojawiłyśmy się wcześniej, był to czas na małą rozgrzewkę. 
Pistolet wystrzelił w górę… Pafff… Zaczęło się! Bałam się tłoku i tego, że od samego początku będę musiała bardzo mocno lawirować na co stracę sporo sił. Okazało się, że nie było źle. Pierwsze kilometry to po startowe zamieszanie a dalej już biegło się całkiem dobrze. Widoki i atmosfera była magiczna, to dodawało mi sił i pomagało walczyć. Był moment kiedy wśród kibiców dojrzałam starsze małżeństwo, które trzymało flagę Polski i mocno dopingowało swoich rodaków; Polacy walczyć! wzruszyłam się... atmosfera była nie do opisania. Razem z Karolina starałyśmy się trzymać równe tempo, przy tym świetnie się bawiłyśmy i podziwiałyśmy piękny Amsterdam. Mijał czas a my zbliżyłyśmy się do mety, na 18 kilometrze wiedziała, że już niewiele nam zostało, emocje były olbrzymie. 
Nie pamiętam wiele z tych ostatnich metrów, bo pędziłyśmy jak szalone. Pamiętam, że wbiegając na Stadion Olimpijski złapałyśmy się za ręce by razem przekroczyć metę. Cały czas trzymając tempo i wyprzedzając…Linię mety przekroczyłyśmy razem z czasem 2,12 i 10 sekund co dało nam satysfakcję i niesamowity zapas endorfin na przyszłość.  Co prawda, nie jest to moja życiówka na tym dystansie ale jest to bezcenna chwila i wspomnienie, które zostanie w mojej pamięci na zawsze <3 LOVERUN !
Pozdrawia Beata Kopeć.


Galeria: